Kontrast

Minęło już prawie dwa lata od czasu ostatniej lekcji w mojej szkole fotografii ślubnej.  Od tamtej pory rynek mocno się zmienił a fotografia ślubna wydoroślała. Tym niemniej wciąż dostaję setki maili (głównie od panów Buy Winstrol i Legal Drugstore) z zapytaniem czy wznowię działalność wirtualnej szkoły i czy będą kolejne lekcje (przynajmniej tak mi  się wydaje, że o to pytają). Przyznam, że parę tematów od dawna chodziło mi po głowie, postanowiłem więc się nimi podzielić.

A zatem zaczynam od kolejnego genialnego pomysłu na ciekawe zdjęcie ślubne, a mianowicie od kontrastu. Dla osób żyjących w świecie w którym słowo fotografia wywodzi się od słowa photoshop, kontrast oznacza głównie suwaki. To właśnie dzięki nim jeszcze jakoś ogarniają temat fotografii ślubnej pozwalając robić magiczne zdjęcia praktycznie z niczego. Niestety my się tym zajmować nie będziemy, albowiem my dzisiaj nie o tym co powierzchowne i belejakie. My sięgniemy po to co głębokie i właściwe. Sięgniemy po kontrast w treści, w formie oraz w świetle.  Prawdę mówiąc mnóstwo osób nawet nie zdaje sobie z tego sprawy, że robi zdjęcia których siła opiera się właśnie na kontraście.  I choć nieświadomość bywa czasem błogosławieństwem (jak np. wtedy kiedy obżeramy się w McDonaldzie) w tym przypadku świadomość zdaje się być znacznie lepszym rozwiązaniem. A zatem czym tak naprawdę jest kontrast? Jak mówi  wielka zbieranina wiedzy wszelakiej :

Kontrast (w sztuce) to  – uwydatniona różnica, przeciwieństwo lub przeciwstawienie elementów obrazu bądź rzeźby. Kontrast służy do podkreślenia i zaakcentowania wybranych elementów dzieła. Może też służyć do podkreślenia nastroju pracy, na przykład przydawać niepokoju i niepewności. Różnica między dwoma zestawianymi ze sobą przedmiotami lub zjawiskami dotycząca na przykład barwy, kształtu lub faktury.

Definicja piękna, ale jak większość definicji za bardzo owija wszystko w bawełnę. Pozbywszy się zatem zbędnych ozdobników, moja wersja brzmi tak:

Kontrast w fotografii to zestawienie elementów o przeciwstawnych wartościach lub nie pasujących do siebie, np.:

– ostre/łagodne,

– miękkie/twarde,

– proste/krzywe,

– małe/duże,

– młodość/starość,

– ciemne/jasne

– ciepłe/zimne itp..

Prostsze? Mam nadzieję, że tak.

Kontrast jest trochę podobny do absurdu (o którym zresztą już kiedyś pisałem) przy czym absurd przedstawia zazwyczaj sytuację dziwną, trudną do wytłumaczenia a jednak prawdziwą. Absurdu nie da się stworzyć celowo, bo nie będzie to już absurd tylko głupota. Z kolei kontrast buduje napięcie poprzez różnicę między dwoma przeciwnościami. Dla przykładu zestawienie płacy minimalnej pracownika który fizycznie pracuje od świtu do zmierzchu przez 6 dni w tygodniu i pensji ministra darmozjada, który bierze 20 tysięcy miesięcznie za oglądanie gołych dup na służbowym tablecie to kontrast, natomiast 30 letni minister pracy to absurd.

Kontrastów na przeciętnym weselu jest tak dużo i na tak wielu płaszczyznach, że jeżeli tylko będziemy uważnie patrzeć zobaczymy je bez żadnego problemu. Co prawda niektórzy twierdzą, że jeśli włożyć odpowiedni znaczek pod język to oprócz niezwykłych kontrastów można dostrzec również kosmitów obżerających się plackami ziemniaczanymi czy nawet sens w skośnych kompozycjach. Wydaje mi się jednak, że to już przesada i nie ma co popadać w skrajność.  W tym momencie muszę dodać, że kontrast nie zawsze musi oznaczać różnicy między skrajnymi wartościami. Równie dobrze możemy go tworzyć łącząc dwa nie pasujące do siebie elementy znajdujące się na zupełnie różnych płaszczyznach. Np. romantyczna scena sfotografowana w ostrym świetle to kontrast między nastrojem a światłem, z kolei babcia wymiotująca na wnuczka to kontrast wieku i umiarkowania w piciu.

Być może wiele osób w tym miejscu pomyśli sobie, że właśnie znaleźli prosty sposób aby nadać swoim zdjęciom jakikolwiek sens. Wszak wystarczy tylko w photoshopie ocieplić część zdjęcia a drugą ochłodzić i już mamy kontrast pomiędzy ciepłym a chłodnym. Pomysł nie głupi tyle tylko, że to zwykłe kłamstwo. Co prawda mniejsze niż oświadczenie Armstronga jakoby nie brał dopingu, ale wciąż kłamstwo. Od tego już tylko krok od wklejeniu słonia na ołtarzu. Boże, jakież to byłoby zdjęcie ze słoniem udzielającym ślubu, nieprawdaż? Jest pokusa.

To może starczy tej teorii i przejdziemy teraz do przykładów.

Na pierwszy ogień weźmiemy dosyć proste zdjęcie. W zasadzie nie jest ono nawet specjalnie oryginalne, ale jego siła polega właśnie na kontraście. Z  pozoru dwa niepasujące do siebie światy (ślub, codzienność) zostały zamknięte w jednym kadrze. Para młoda znalazła się nagle w środowisku dla siebie dziwnym, a mianowicie pośród ludzi czekających na autobus. Zmęczenie codziennymi obowiązkami  i obojętność wobec tego co dzieje się dookoła malujące się na twarzach ludzi stojących na przystanku świetnie kontrastuje tu z radosnym nastrojem pani młodej, oraz energicznym krokiem pana młodego.  Brak spojrzeń w kierunku przechodzących nowożeńców jest tutaj dosyć istotne, ponieważ zwiększa to jeszcze różnicę między tymi dwoma światami. Gdyby osoby czekające na przystanku  odwróciły głowy, siła kontrastu by zmalała a i zdjęcie byłoby już o czym innym.

.

Kolejne zdjęcie również nie jest arcydziełem jeżeli chodzi o poziom skomplikowania.  Tym niemniej kontrast zbudowany jest tutaj w nieco inny sposób. Rozmarzenie malujące się na twarzy tancerza kontrastuje z ostrym światłem oraz energicznym gestem tancerki. W zasadzie, każdy element tego zdjęcia jest bardzo ważny dla końcowego efektu. Gdyby bowiem światło było łagodne, lub tancerze bardziej dopasowani w swych nastrojach, kontrast byłby mniejszy a co za tym idzie efekt dużo słabszy.

.

No i na koniec jeszcze inny rodzaj kontrastu. Tym razem mamy do czynienia z kontrastem podwójnym (a jak mówi stare chińskie porzekadło ludowe podwójny kontrast potrafi kopać mocniej niż Reno Raines czy rocket fuel) ciepłe/chłodne oraz małe/duże. Pomimo teoretycznego skomplikowania jest to jednak dosyć popularne zestawienie. Jeżeli tylko poświęcicie chwilę czasu, znajdziecie mnóstwo podobnych zdjęć niezależnie od rodzaju fotografii. Żeby daleko nie szukać weźmy ubiegłoroczne nagrodzone na World Press Photo zdjęcie Damira Sagolja czy większość sesji plenerowych Bena Chrismana. Nie oznacza to jednak, że takie kontrasty to łatwizna i że można zastosować je wszędzie. Sam Ben, chociaż używa ich często jest dowodem, że mimo prostej konstrukcji takie zestawienie zrobione z wyczuciem potrafi mocno do nas przemawiać i prawie nigdy się nie nudzi.

Na koniec chciałbym tylko przestrzec was przed zbytnią pewnością siebie i zbagatelizowaniem sprawy. Kontrasty o których napisałem to nie są tanie chwyty. Aby zrobić dobre zdjęcie opierające się na kontraście nie wystarczy znaleźć dwóch nie pasujących do siebie rzeczy i je po prostu sfotografować. Do tego należy dodać mnóstwo wyczucia i równowagi. Albowiem w kontraście to równowaga decyduje o tym, czy zdjęcie jest dobre czy po prostu efekciarskie. Ale o tym, być może innym razem.

UWAGA!!! Autor głosi jedynie swoje tezy, które sam na poczekaniu wymyśla. Stosowanie przedstawionych tu porad w praktyce odbywa się na własne ryzyko. W trakcie pisania posta nie ucierpiało żadne zwierzę, za to minister Rostowski zarobił na swoich przenośnych fotolaboratoriach więcej niż wszyscy fotografowie ślubni razem wzięci.

© Oll rajts rezerwed;)