Intymność

…..Zgodnie z obietnicą dzisiaj kolejna lekcja. Następnym pomysłem na ciekawe zdjęcie będzie intymność. W tym momencie pewnie wiele osób krzyknie z zachwytem – ekstra, wiem o tym wszystko, w końcu nie od dziś mam konto na redtube. Taaak, to ciekawe podejście… ale tym razem zwracam się do tej mniejszości, której udało się kiedyś zrozumieć takie trudne słowo jak wyczucie. Cóż zatem mam na myśli mówiąc o intymności na zdjęciach? Hmm, na pewno nie to co bez trudu znajdziecie w galeriach niektórych fotografów, którzy szukając własnej drogi próbują pójść tak daleko w oszołomstwie jak to tylko możliwe. Przyłapanie panny młodej w bieliźnie to dla nich cel na miarę wygrania kumulacji w radiu Zet, albo wmówieniu klientowi, że skosy to taka tradycja narodowa. Pal licho jeśli zrobią to ze smakiem, widziałem już jednak zdjęcia które pozbawione tego wyczucia zyskiwały uznanie na różnych konkursach. Powiecie, że skoro miały poparcie to po co się czepiam… taa, Hitler też miał raz poparcie. To trochę tak jak gdyby fotograf mający udokumentować narodziny dziecka zamiast skupić się na cudzie nowego życia, działał z pasją i kunsztem godnym ilustratora książki pt. „Jak samodzielnie rozebrać samochód”. Wróćmy jednak do tematu. Intymność o którą mi chodzi to coś delikatnego, ulotnego i efemerycznego. Intymność na zdjęciu to bliskość, ciepło i wyobcowanie. Intymność młodej pary to chwile w których otoczenie ich nie dotyczy, to chwile które chcą mieć tylko dla siebie. To te chwile my fotografowie musimy dostrzec i odpowiednio na nie zareagować. To chwile które musimy zachować, ukraść, wyrwać młodym niczym bijące serce z przepełnionej miłością piersi… eee, chyba się trochę zapędziłem. W każdym bądź razie należy je odpowiednio uwiecznić.
…..Jak zatem pokazać intymność? Hmm, to dziecinnie proste. Bierzemy młodą parę, zaciągamy ją do opuszczonego pokoju i przy stłumionych światłach każemy jej robić to co robili przez ostatnie dwa lata kiedy w domu nie było rodziców. No dobra, żartowałem. Wcale nie jest to taka prosta sprawa. Aby intymność zaistniała na naszym zdjęciu przede wszystkim należy być czujnym. Intymność, to nie jest coś co afiszuje się niczym fotograf ślubny członkostwem w WPJA. To nie jest coś co dzieje się w świetle jupiterów i przy wybuchu odpalanych rac. To przeważnie coś na uboczu w oderwaniu od reszty, można by rzec w swoim własnym świecie. To może być para, która zapomniała się w tańcu (nie zatraciła tylko zapomniała), to może być dziecko, które z rozdziawioną buzią ogląda wirujące pary, to może być sąsiad który ukradkiem ściąga wódkę ze stołu. Ok, z tym ostatnim żartowałem. Przy chwytaniu tego ulotnego nastroju należy posługiwać się wspomnianym już wyżej wyczuciem. Czasem nieopatrzny błysk flesza potrafi odrzeć całą scenę z intymności (chociaż z doświadczenia wiem, że wywinięcie orła i narobienie rabanu również nie pomaga). Przy budowaniu odpowiedniego nastroju światło ma równie istotne znaczenie co sama treść. W większości przypadków powinno być to światło zastane, co wcale nie oznacza, że koniecznie naturalne. Flesz o ile użyjemy go właściwie może pomóc, ale jeśli przywalimy za mocno a przy okazji nieumiejętnie, po prostu zdradza obecność fotografa. Wszak sami przyznacie że dwoje to para, troje to już tłok (oczywiście zagorzali fani redtube zaprzeczą, ale oni i tak prędzej czy później oślepną, ich więc olejmy). Fotograf na tego typu zdjęciu musi pozostać przejrzysty. Inaczej mówiąc, ma ono wyglądać tak jak gdyby poza osobami istniejącymi na zdjęciu nie było nikogo wokół. Zwróćcie uwagę, że nie mówię tu o nieingerowaniu w scenę czy też w samą relację między osobami znajdującymi się na niej, a jedynie o tym, że nie może być tego widać. Oczywiście w reportażu raczej o ingerencję trudno, ale są ortodoksi dla których reportaż to tylko i wyłącznie pamiątkowe fotki z rodziną na tle przydrożnego zielska. Zresztą oni i tak tego nie przeczytają, bo nie używają takich belzebubowych wynalazków jak internet. Plener to już inna bajka. Plener z reguły jest „ustawką”, a więc takie rzeczy jak widoczna kreacja są powszechnie akceptowalne i mniejsza przejrzystość fotografa nie niszczy tutaj całego nastroju. Nie oznacza to jednak, że nasz cień zajmujący połowę kadru nada fotce tajemniczości. Nic z tych rzeczy. Wciąż bardzo ważne jest wyczucie. Przejdźmy jednak może do przykładów.

Pierwsze zdjęcie to scena z zabawy weselnej. Jeżeli do opisu dorzucimy różnokolorowe ostre światełka błyskające w tle, oraz dopełniający błysk flesza to z samego opisu trudno niemalże uwierzyć, że takie zdjęcie może być intymne. A jednak. Wiadomo, diabeł tkwi w szczegółach, a jak twierdzi mój znajomy również w jego teściowej. Owszem zabawa, ale spokojna, nie szaleńcza. Na tym zdjęciu są tylko młodzi, więc patrząc na nie nawet przez chwilę nie przyjdzie nam do głowy, że gdzieś obok może czaić się jakiś inny świat w którym zabawa trwa na całego. Owszem różnokolorowe światełka w tle, ale one tylko rozpraszają mrok i budują nastrój (no dobra, może niekoniecznie budują, ale na pewno nie przeszkadzają). Owszem jest błysk lampy, ale bardzo delikatny i ciepły, także zamiast wszystko popsuć buduje nastrój (tym razem jestem pewny że buduje … chyba). Wtulona, pełna zaufania panna młoda dopełnia reszty.

Drugie zdjęcie pochodzi z pleneru, czyli tzw. ustawki. To jedna z gatunku tych: walnijta się na tej trawie i udajta zajętych sobą, a ja pyknę taką fotę, że wam szczena opadnie. Ponieważ jest to zdjęcie plenerowe, od razu wiemy że to fotograf specjalnie przywlókł tu młodą parę i ustawił cały kadr (dzikie pary młode w środowisku naturalnym są dzisiaj rzadkością). Nie przeszkadza nam to jednak, ponieważ na zdjęciu nie ma niczego co sugerowałoby obecność znudzonego gościa z przerośniętą ambicją posługującego się aparatem. Para nie patrzy się w obiektyw, nie podskakuje głupio, nie przebija się widłami, można zatem uznać, że wszystko jest w normie. Młodzi są po prostu zajęci sobą i sprawiają wrażenie że właśnie zrobili sobie przerwę w romantycznym spacerze, cieszą się swoją bliskością podziwiając przy okazji wielkie przestrzenie tego zielonego czegoś notorycznie wczepiającego się w sukienkę.

To zdjęcie bardzo lubię i to wcale nie dla tego, że udało mi się tak fajnie ustawić parę młodą, ale właśnie dlatego, że niczego nie ustawiałem. Jak zwykle w czasie pleneru polazłem sobie gdzieś daleko sugerując, że akurat w tej chwili muszę zastanowić się nad sensem istnienia Południowej Korei. Zostawiłem w ten sposób młodych samych sobie, aby odpoczęli na chwilę od moich głupich pomysłów. I kiedy tak obserwowałem ich z daleka majstrując coś przy sprzęcie, zauważyłem że Julita i Łukasz zupełnie przestali się mną przejmować (w sumie to nigdy się nie przejmowali, ale teraz nie przejmowali się tym bardziej). Być może z potrzeby bliskości, a może próbując chronić się przed wieczornym chłodem i pieprzonymi komarami siedli na piasku wtulając się w siebie. Wiedziałem, że to jest to. Kadrując wrzuciłem coś na pierwszy plan tak aby wypełnić lukę (co prawda mógłbym się wymądrzać, że nieostre buty wzmacniają poczucie bezbronności panny młodej, ale prawda jest taka, że umieściłem je tam po to, żeby zapchać dziurę) i wyszło świetnie. Być może nie do wszystkich to zdjęcie trafia, ale ja je uwielbiam. Wiem że jest prawdziwe. Oni niczego nie grali, ja niczego nie naciągałem. Po prostu kradłem jak to mam w zwyczaju.

Ostatnie zdjęcie to specyficzny a zarazem ostentacyjny rodzaj intymności. Mamy tutaj bowiem do czynienia z interakcją otoczenia. Na owej fotografii urocza młoda dama w międzynarodowym geście intymności pokazuje fotografowi co myśli o jego pracy i zdjęciach. Radosny uśmiech i równie śmiejące się oczy sugerują, że gest jest szczery i pochodzi prosto z serca. Ponieważ jednak ostrość ustawiona jest nie na geście lecz na twarzy, zdjęcie nie jest wulgarne. To niemalże erotyk w świecie fotografii ślubnej. Właśnie dlatego tak bardzo kocham tę pracę. Kiedy spotykasz ludzi którzy tak żywo i spontanicznie reagują na twoją osobę, wiesz że nie jesteś tam obcy – jesteś jednym z nich.

UWAGA!!! Autor głosi jedynie swoje tezy, które wymyśla z nudów i w które naiwnie wierzy. Stosowanie przedstawionych tu porad w praktyce odbywa się na własne ryzyko. W trakcie pisania posta ucierpiała jedynie godność teściowej znajmego.

© Oll rajts rezerwed;)