Chciałem pokazać wam parę ulubionych fotek z bardzo sympatycznego wesela i jeszcze sympatyczniejszego pleneru (ślub był raczej normalny). Początkowym pomysłem na scenerię do zdjęć plenerowych były podziemne lochy. Kiedy jednak w trakcie rozmowy nieopatrznie padło słowo “bieszczady”, a w naszych oczach pojawił się błysk, wiedzieliśmy już, że podziemia mogą nas cmoknąć. Chociaż realizacja pleneru zajęła cały dzień, a pogoda spłatała małego psikusa – było ekstra. To jeden z tych plenerów, które fajnie się wspomina i które warto jest zrobić zgodnie ze swoją fantazją, nawet jeśli w trakcie zgubi się wszystkie karty pamięci, aparat wpadnie do wody, a samochód postanowi was zabić. To po prostu wspaniała przygoda. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że coraz więcej par, zamiast zwyczajowego rzucania się w agonalnym szale gdzieś do przydrożnego rowu w poszukiwaniu efektownych rozbryzgów wody, będzie miała chęć i odwagę na tego typu wyprawy.
I would like to show you a few favourite photos from the very pleasant wedding and even more pleasant location (the wedding was pretty ordinary). Originally, the underground dungeon was supposed to be the location. However, during the conversation someone unintentionally mentioned the word “Bieszczady”, and then suddenly I could notice a sparkling appear in our eyes. We already knew that we could piss on the dungeons. Although the realisation of the location took us the whole day, and the weather played us a trick – it was a smashing experience. That was one of those locations which is nice to reminisce about and which is worth doing according to one’s tase, even if you lose all your memory cards, a camera will fall into water and a car will try to kill you. It was simply a fantastic adventure. We have not much left, but to hope that more young pairs will have a mind and courage for such outings instead of charging themselves down in the agonizing frenzy into the roadside ditch in search for the impressive splashes of water.
[nggallery id=11]